Z powodu natury procesu produkcyjnego, lampy wykazują tolerancję parametrów w zakresie dwucyfrowych procentów; lampy z wyjątkowo rozbieżnymi parametrami sprawdzają się lepiej w niektórych układach, a gorzej w innych.Wikipedia (wersja niemiecka)
Jak wspominaliśmy w poprzednim wpisie i co potwierdza cytat z Wikipedii, lampy elektronowe są elementem wymagającym szczególnej uwagi. Jeżeli zostanie przeprowadzona odpowiednia selekcja – np. testowanie VTI, parowanie, monitorowanie elektroniczne oraz oględziny wizualne – to nie ma lepszego narzędzia do wzmacniania sygnału gitarowego. Lampy pozwalają na uzyskanie brzmienia za które oddamy naprawdę wiele – to jest fakt! Jednak nie każdy z gitarzystów jest również technikiem wyspecjalizowanym w serwisowaniu urządzeń lampowych. Ustawienie idealnego biasu, minimalizowanie szumów to czynności które zawsze zostawialiśmy profesjonalistom. Nie ma powodu aby to zmieniać.
Po opracowaniu systemu testowania VTI zadaliśmy sobie pytanie: „Co gdyby wzmacniacz posiadał wbudowany układ, który stale monitoruje lampy i dostraja to co wymaga regulacji? Co gdybyśmy mogli zmieniać bias lampy w locie?„. Wtedy myśleliśmy tylko o zapewnieniu stabilności i niezawodności w naszych wzmacniaczach. Taki mały układ z pewnością pomógłby to osiągnąć. Gdybyśmy mogli wsadzić miniaturowego serwisanta do każdego wzmacniacza, zapewniałby on bezawaryjną pracę i regulację ustawień kiedy tylko byłaby potrzebna. Fakt że tolerancja parametrów lamp jest tak duża tylko wzmocnił nasze przekonanie że to dobry pomysł. Lampy potrzebowały opieki i czułości, tak właśnie zrodził się system TSC.
Był jeszcze jeden dobry powód na dodanie wbudowanego systemu monitorowania. Przez to w jaki sposób lampy są zbudowane, ich optymalny punkt pracy i inne parametry nie są stałe. Życie lampy naprawdę nie jest lekkie. Wewnętrzna temperatura często dochodzi do kilkuset stopni. Napięcie robocze może dochodzić nawet do 600V. Zabrudzenia mogą dostawać się do wewnątrz zanim zostanie szczelnie zamknięta w szklanej kopułce. Trochę dużo tego wszystkiego jak na jeden mały element. Do tego dochodzą głośniki które nie poprawiają sytuacji. Drgania (dźwięk!) z których jesteś zadowolony przechodzą również na nasze nieszczęsne lampy. Powodują wstrząsy wewnątrz co powoduje dodatkowe mechaniczne uszkodzenia. Z biegiem czasu jest tylko gorzej. Wszystko to przyświecało nam podczas projektowania układu TSC (Tube Safety Control), który jest wbudowany w nasze wzmacniacze aby obserwować podstawowe parametry lamp i zmieniać je w zależności od potrzeb. Jest on całkowicie bezobsługowy i działa non stop w tle. Wpływ na stabilność brzmienia oraz niezawodność pracy jest ogromny. Dodatkowo jeżeli chcesz sprawdzić status lamp, możesz to zrobić na prostym wyświetlaczu z diod LED naciskając przycisk z tyłu wzmacniacza.
Pierwszym wzmacniaczem w jakim wykorzystaliśmy nowy układ był Switchblade TSC. Odświeżony i usprawniony systemem monitoringu został zaprezentowany publiczności w 2009 roku na Frankfurt Musikmesse. Stwierdzenie że wywołał zachwy to lekko powiedziane. Ludzie mogli poczuć na własnej skórze nowy paradoks – innowacja we wzmacniaczach, rewolucja w brzmieniu lampowym a nie dało się usłyszeć żadnej różnicy! Co więcej, nie dało się usłyszeć różnicy nawet wtedy gdy system TSC odłączał dwie uszkodzone lampy. 100 wattowy Switchblade jest wyposażony w cztery lampy EL34, więc kiedy jedna z nich ulegnie uszkodzeniu, TSC zwyczajnie odłącza jedną parę pozwalając na dalszą grę na pozostałym komplecie. Głośność zmienia się nieznacznie, więc gitarzysta jest w stanie grać dalej jak gdyby nigdy nic. Nasz inżynieryjny entuzjazm nad niezawodnością szybko dał o sobie znać, zaczęliśmy montować TSC w każdym naszym wzmacniaczu lampowym. Taki poziom niezawodności i monitoringu spotykany jest zwykle w przemyśle motoryzacyjnym, nie wśród wzmacniaczy gitarowych. Jednak tak naprawdę nie mogliśmy wykonać lepszego manewru niż wbudowanie tego małego mechanika w każdy piec jaki opuszcza naszą fabrykę.
Kto wie co kryje przyszłość lamp elektronowych? Co zabawniejsze, to że nadal istnieją jest w dużej mierze zasługą zimnej wojny. Wojskowi doskonale wiedzą, że tylko urządzenia lampowe mogą przetrwać elektromagnetyczny impuls (EMP) wywoływany przez atak nuklearny. Tam gdzie komputery i elektronika zostanie zmieciona w pył, wzmacniacz lampowy będzie dalej wesoło grał, niewzburzony falami energii elektromagnetycznej. Prawdopodobnie to jest powód dalszego zgłębiania technologii lampowych przez takie kraje jak Rosja i Chiny w latach 80. Dziś lampy elektronowe produkowane są już jedynie na dalekim wschodzie, a jedynymi głównymi odbiorcami są wszelkiej maści firmy produkujące wzmacniacze gitarowe oraz potwornie drogie domowe hi-fi dla audiofili.
Comments 1
Pingback: 5 sposobów w jakie możesz dbać o swoją gitarę - Hughes&Kettner